wtorek, 21 grudnia 2010

Uratowany (uradowany?)


„Płyń spokojnie po morzach i oceanach" rzekł tubalnie Pan Imbryk do karpia, który patrzył na niego podejrzliwie. Dziura w lodzie została wyrąbana na samym środku jeziora. Zmarznięty długim oczekiwaniem i pilnowaniem tłukącej ogonem ryby Dzbanek miał mieszane uczucia. Karp, świąteczna tradycja, skąd nagle w Imbryku takie zachowania?
W samym środku przygotowań pan zdecydował, ze już nie będzie tak jak było. Bez niepotrzebnych słów zapakował rybę i siekierę, ubrał szalik Dzbankowi i wyszli.
Było jasno i lodowo. Nawet karp nie czuł się wyzwolony.

Wesołych Świąt!

niedziela, 5 września 2010

Zatrzymane w czasie


Kanapa miała wysokie oparcie. Deseń na jej poduszkach był tak dobrany, ze podkreślał wytworność sukien i kapeluszy dam.
Dziś Imbryk miał wykonać fotografie sióstr.
Weszły właśnie. Zupełnie do siebie niepodobne a jednak niepozostawiające wątpliwości, że są spokrewnione.
Obie w długich sukniach, zakończonych delikatną pianką falban, z parasolkami i w ocieniających alabaster twarzy kapeluszach.
Dzbanuszek pomagał Imbrykowi w atelier. Lekko przesunął statyw aparatu, wyprostował kobierzec i zaciągnął właściwą zasłonę.
- Lubię ludzi złowionych w czasie. Zdjęcia w przeciwieństwie do nieustannego ruchu, jakiemu się poddajemy zachowują bezruch.
Nawet wiatr zostaje pochwycony…
Imbryk przyglądał się damom z uwagą. Wskazał miejsca na kanapie, przysunął konsolkę z flakonem pełnym kosaćców, leciutkim ruchem poprawił ustawienia pań, zmienił oświetlenie i zniknął pod czarną peleryną.
Wybuch magnezji oświetlił twarze dam i zatrzymał je na wieki na światłoczułej płytce.

W galerii / Refleksyjnie


Tego ranka pan Imbryk wstał zadowolony. Krążył w radosnym nastroju po kuchni, parząc cejlońską herbatę na śniadanie.
Dzbanka nie opuszczało przeczucie, że za chwilę usłyszy o kolejnej wyprawie.
Skulił się na krześle i czekał. Imbryk rozlał napar do filiżanek i wreszcie przysiadł przy stole.
- Dzbanuszku, czeka nas cudowny dzień. Idziemy do galerii.
Piesek zeskoczył na podłogę.
- Nie cierpię sal wystawowych. Mają zwykle bardzo śliskie podłogi…
Przemieszczali się po muzeum prawie bezszelestnie, za sprawą pluszowych kapci. Pan Imbryk z uwagą studiował detale zabytkowych naczyń do parzenia herbaty zachwycając się finezją ich twórców. Ogromna kolekcja herbacianych utensyliów sprawiała, iż Pan Imbryk popadł w zadumę:

-Parząc tea, czaj czy herbatę ludzie niezmiennie doświadczają rytuału. To z pewnością skłania do tworzenia pięknych naczyń, podkreślających wyjątkowość nastroju i samego napoju…

Dzbanek zatrzymał się przy kolejnej impresji na temat czajniczka. W myślach widział siebie na eleganckim podwieczorku. Zjawiskowa i muślinowo delikatna pani domu nalewa popołudniowej herbaty….
-Dzbanku, udzieliła ci się atmosfera tego miejsca. Użyteczność i piękno – niełatwa to kombinacja. Przedmioty, które zostały przemyślane i wykonane, by służąc praktycznemu użyciu cieszyć oczy i ręce formą. Formy, które nie są puste, ale wypełnione aromatyczną treścią.
Piesek zamyślił się – Dobrze, ze jeszcze gdzieś przechowuje się dowody na możliwości mariażu pięknego z potrzebnym
Wychodząc z galerii wstąpili do barku na lody: identyczne plastikowe pucharki wypełnione różnymi smakami
- Tak, Dzbanku, powtarzalność jest bezpieczniejsza.