piątek, 7 grudnia 2007

Delicatessen


Pan Imbryk włożył fartuch i ujął w obie ręce wielki topór rzeźnicki. Zawiesił go na chwilę nad drewnianym stołem służącym do dzielenia mięsa. Kiedy przymierzał się do uderzenia naszła go niespodziana refleksja:
- I do czegóż doprowadziłem, zgadzając się zastąpić mojego przyjaciela? Oto wielbiciel smaków Chin i Indii oddaje się pod władanie prymitywnego narzędzia. Jak wielką uwagą trzeba się wykazywać szafując pomocą. Nie każdej powinniśmy udzielić, nie zawsze, nie wszystkim? Mimo wszystko wolę znosić te okropne zapachy niż utracić możność dyskusji z najszacowniejszym interlokutorem.
- Dzbanku, przestań się motać w czepku, nawet Ty zyskasz nowe doświadczenia. Świat nie składa się tylko z lukru wzniosłości, czasami trzeba dotknąć mięsa.
Dzbanuszek, uwięziony w czepku sklepowej, przebierał bezradnie łapami
Argumenty Imbryka przygwoździły go do kafelkowanej podłogi w kolorze terakoty. Nad głową błyskały mu rzeźnickie haki – niebo gwiaździste na najbliższy tydzień

2 komentarze:

Michał pisze...

no przeczytalem wszystkie miniaturki i jestem pod wrazeniem
kimkolwiek jestes, chyle czola...

pisz pisz pisz....

Imbryk pisze...

Dzięki!