niedziela, 27 września 2009

Piernikowo


Zmierzchało. Wilgotny i króciutki grudniowy dzień kończył się, choć zegar pokazywał dopiero godzinę czwartą po południu.
W całym domu unosił się zapach miodu i korzeni. Pan Imbryk i Dzbanuszek od rana byli zajęci wypiekaniem pierników. Ubrani w kucharskie czapki i wykrochmalone, białe fartuchy spokojnie wykrawali pierniki. Układali je na blaszkach i po kolei wkładali do nagrzanego piekarnika.
- Mamy już piernikową górę – pan Imbryk z zachwytem spojrzał na piętrzące się gwiazdki serduszka i półksiężyce. - Teraz tylko popakować wszystkie do kolorowych pudełek przewiązać czerwoną albo zieloną wstążką i gościńce gotowe.
Trochę zostawimy dla siebie, a ty Dzbanku możesz zostać ozdabiaczem pierników.
Piesek pochylał się właśnie nad blaszką pełna piernikowych gwiazdek. – Szkoda, że nie ma złotego lukru i brakuje wysokiej drabiny. Niebo byłoby klasyczne i może pojaśniałoby na świecie.
Jak niewiele potrzeba, żeby ozłocić noc, ale czy taka noc wymaga pozłotki?

Brak komentarzy: