„Z zazdrości ptakom jest samolot” zanucił cichutko Imbryk, wyglądając przez wielkie panoramiczne okna.
Samoloty lądowały i startowały w sobie wiadomym porządku. Słychać było świst silników i powietrza.
Na ruchomych chodnikach, przy stanowiskach odpraw, w poczekalniach było tłoczno. Imbryk odprawiał bagaż. Ze zdumieniem spostrzegł Dzbanka traktowanego jak walizka.
Piesku, zejdź z wagi bagażowej – powiedział półgłosem – nawet odlot nie jest wystarczającym powodem, by się na to godzić.
Dzbanek, wyrwany z trybów machiny, spoglądał tęsknie w kierunku wyjścia. - Odlatujemy, odlatujemy, spisani, oblepieni biletami, znakami, rozdzieleni i posegregowani. Zupełnie inaczej niż ptaki. Gna nas nie wiadomo dokąd i po co.
Śliczna stewardessa na plakacie uśmiechnęła się do niego krzepiąco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz