czwartek, 20 września 2007

Polowanie na mity


Mimo licznych obaw pan Imbryk, skrycie popierany przez Dzbanuszka, zdecydował się jednak na wyprawę. Marzył od dawna, by kołysząc się, jechać przez dżunglę birmańską. Zawsze chciał też zobaczyć białego słonia. Zwykłe, szare słonie, które znał z filmów przyrodniczych, były dla Imbryka dowodem, że gdzieś istnieje ich inny, niezwykły rodzaj. – Przecież jeśli istnieją zwykle dni i niedziele, dlaczego nie miałyby istnieć białe słonie? – pytał, wertując podręczniki zoologii.
Skóra tego niezwykłego gatunku jest biała jak mleko podawane do herbaty po angielsku, zaś koniuszek trąby delikatnie różowy tak jak wnętrze perłopława. Białe słonie są bardzo płochliwe, mieszkają w najgłębszych ostępach dżungli – mitologizował Pan Imbryk.
Dzbanuszek znał te skłonności swojego pana. Wiedział też, że poszukiwanie białego słonia, Moby Dicka lub Atlantydy jest dla każdej istoty obowiązkowe i niezbędne. Trzeba się zmierzyć ze swoimi wyobrażeniami, dogonić widziadła a może tylko na chwilę dotknąć mitu.
Podróż w te odległe rejony nie trwała długo i po krótkim wypoczynku pan Imbryk postanowił wynająć słonia, by należycie spenetrować obszary dziewiczego lasu.
Jechali teraz wśród oszałamiających zapachów i dźwięków różnych od wszystkich znanych im dotąd. Dzbanuszek czuł się bezpiecznie siedząc w gondoli przytroczonej do grzbietu olbrzyma. Bezkarność podglądacza napełniała go radosnym podnieceniem. „Od tej wielości aż kręci mi się w głowie”.

Brak komentarzy: