czwartek, 13 września 2007

Spokój


Kapusta w równych odstępach układała głowy na grządkach. Mijał kolejny upalny dzień. Zachodzące słońce kładło długie cienie przed domkiem Pana Imbryka. Imbryk pracowicie grabił skoszoną trawę. - Chyba pora napić się zielonej herbaty, strasznie dziś gorąco. - Dzbanuszku czy skończyłeś już spotkanie ze słonecznikami i zechcesz mi towarzyszyć podczas parzenia? Mam wrażenie, że dom bez nas jest bardzo samotny. Zamknięte drzwi nie wpuszczają zachodniego wiatru, a wieczorna błogość nie może się do niego wlać przez zapuszczone rolety. Jakie to zastanawiające, że miejsca wygrzewają się w cieple naszych spotkań, prężą pod dotykiem rzeczy i przeciągają leniwie, głaskane spojrzeniami, myślał, zdążając ku domkowi, Pan Imbryk. Piesek oddawał się w skupieniu rozkoszy podlewania. - Mój pan mocno odczuwa rzeczywistość - pomyślał wysączając ostatnie krople na czerwoną ziemię.

1 komentarz:

Michał pisze...

No nie, czytam od poczatku i nie moge sie odkleic! Pan Imbryk ma wspaniala dusze! ide czytac dalej