piątek, 10 sierpnia 2007

Wiatr


Posuwali się nieśpiesznie kamienistą drogą wijącą się wśród gryczanych pól. Pan Imbryk mocno trzymał kierownicę a Dzbanuszek wypatrywał dogodnego do biwakowania miejsca. Panowała zupełna flauta, nie poruszało się nawet źdźbło trawy, polne głębiny rozciągały się bez ruchu. Tylko strach na wróble wyciągał obleczone płótnem ręce i rozkładał szeroko poły kapoty, żeby złowić wiatr. Słońce świeciło coraz mocniej i pan Imbryk poczuł, że spod melonikowej przykrywki za chwilę wypłyną bladozłote strużki lekkiej porannej herbaty. Dzbanku, szukamy cienia, rozkładamy zastawę – dziś śniadanie na trawie - zakomenderował służbiście. Niema modlitwa stracha została wysłuchana i na sielski krajobraz spadł kruczoczarny wiatr. Wyrwał z pól westchnienie, zatoczył krąg tworząc jasnozieloną pianę, musnął korony drzew, pogłaskał połą miękkiego płaszcza Dzbanka i cichcem skradł jaśminowy zapach znad filiżanki Pana Imbryka. Stary psotnik – pomyślał Imbryk unosząc w górę dzióbek.


Powrót

Brak komentarzy: