czwartek, 25 października 2007

Bezduszność


Od rana zanosiło się na coś poważnego. Już pobieżny ogląd pozwalał przypuszczać, że nie będzie to zwykły dzień. Dzbanuszek nerwowo przechadzał się po sieni w poszukiwaniu zagubionych wspomnień. Pan Imbryk cos przenosił, przestawiał i wybuchło świadomością: będzie prasowanie. To wydarzenie w życiu herbacianego domu przynosi zawsze jakaś szczególna atmosferę: pary buchającej z paszczy bezdusznego, żelaznego smoka oraz piętrzące się po sufit góry pachnącej jaśminem i lawendą pościeli. Pan Imbryk stanowczo dosiadł uchwytu żelazka, czując się przez chwilę jak na prawdziwym rodeo. Dzbanuszek przyglądając się z boku poczynaniom swojego Pana, snuł rozmyślania „…zakopałem przy słonecznikach, czy może jest pod trzecim schodkiem na strychu…”. Z oddali dobiegały rytmiczne pomruki, jakby zbliżającej się burzy. – Nie bój się Dzbanuszku – to tylko nasza stara Frania, rozpoczęła drugie wirowanie…”
Lubię prasować – powiedział półgłosem – takie klarowne działania sprawiają, że myśli płyną równym i spokojnym nurtem.
Muszę się zastanowić nad moją fascynacją i, choć to z pewnością będzie trudne, spróbować ją okiełznać…
Dzbanuszek podniósł głowę i z niedowierzaniem popatrzył na Imbryka.

Brak komentarzy: