poniedziałek, 1 października 2007

Powrót


Jechali starym motocyklem. Pan Imbryk w gustownym kasku odważnie patrzył przed siebie kierując się jednoznacznie w stronę domu. Słońce już zachodziło a tyle jeszcze było do zrobienia. Trzeba oczyścić zebrane grzyby, nawlec je na długie nitki i powiesić na werandzie, by powolutku wyschły, zachowując kolory i aromaty lasów, w których wyrosły.
Dzbanuszek kurczowo trzymał się pleców Imbryka. Kask – orzeszek uciskał mu uszki, pęd powietrza prawie zmiatał z siodełka, wyboje wyskakiwały znienacka i otwierały się rozpadliskami Rowu Mariańskiego.
Rzuć okiem na koszyk Dzbanku - powiedział do pieska pan.
Dzbanuszek próbując odwrócić głowę zobaczył sunącego wolno ślimaka.
- Wracać bez pośpiechu, godnie i spokojnie, syci grzybobrania. Dlaczego mój Pan ciągle musi eksperymentować i przekonywać siebie że może, że potrafi. Napawa Junaka zajęła mu kilka miesięcy, mam nadzieję , że zapał do wypraw w nim skończy się znacznie szybciej. O ileż byłoby milej iść i rozmawiać jak to mamy w zwyczaju. Teraz wszystkie słowa porywa i ukrywa w powietrznych kieszeniach wiatr.

1 komentarz:

Michał pisze...

"Teraz wszystkie słowa porywa i ukrywa w powietrznych kieszeniach wiatr." - piekne !