środa, 17 października 2007

Cień przeszłości


Pan Imbryk delektował się widokiem swej rzeczywiście imponującej naściennej kolekcji ciem i motyli. – Ależ to niezwykłe – zachwycił się po raz kolejny. – Niezwykłość brała się stąd, że owady przyleciały tu z własnej woli i mieszkały na ścianie, przelatując na inne miejsca od czasu do czasu. Wpatrując się w kolorowe oraz szaro-kremowe stworki Imbryk wracał pamięcią do licznych wypraw, podczas których spotykał znacznie bardziej dziwaczne istoty. Chyba najstraszniejszy był wielonóg birmański – pomyślał na głos. Dzbanuszek podniósł głowę z posłania – mój pan chyba jeszcze wciąż przeżywa tę straszną wyprawę. Dobrze, że byliśmy razem – nawet kryjąc się za nim dodawałem mu pewności, że nie jest sam w mroczności dżungli.
Ćmy tymczasem układały kolejny majolikowy wzór na ścianie.
Obraz wielonoga birmańskiego napłynął na nie znienacka i zmaterializował się w postaci wielkiego i przerażającego widma.
Pan Imbryk, wiedziony nieomylnym instynktem odwiecznego łowcy, wyskoczył do przodu i osłonił wielkimi nogawkami pump chwiejącego się ze strachu Dzbanuszka.
Znowu okazało się, że czas nie rozwija się linearnie, nie bój się piesku – za raz przywołamy jakiś daleko bardziej adekwatny do naszego dziś fragment czasoprzestrzeni – mruknął Imbryk, machając siatką na motyle.

Brak komentarzy: