czwartek, 11 października 2007

Odkrywanie


ISTNIĘLI, oni NAPRAWDĘ ISTNIĘLI - wykrzyknął z niedowierzaniem pan Imbryk.
Płynęli nad ruinami wielkiego i ludnego niegdyś miasta. Na połamanych ścianach olbrzymich budynków rozsiadły się morskie rośliny. Ulicami, które wprawne oko wyławiało spod wodorostów, maszerowały tłumy krabów i przepływały ławice ryb. Od czasu do czasu przemknęła ośmiornica albo zaglądnął jakiś żółw morski.
To, co wydawało się tylko opowieścią, tutaj określiło się jako rzeczywistość. Cudownie jest odnaleźć coś, co miało być tylko wytworem wyobraźni. I wspaniale, że to ja jestem odkrywcą – pan Imbryk przemawiał z przejęciem do sterującego batyskafem Dzbanka.
Piesek przyglądał się przez chwilę zgubionej –odnalezionej Atlantydzie, ale wkrótce jego uwagę przykuł wielki krater. Coś, co się nad nim unosiło sprawiało wrażenie przezroczystego i lekkiego morskiego zwierzęcia, ale mogło być czymś zupełnie innym.
Podlegamy rozmaitym iluzjom – skonstatował Dzbanuszek – pora się już wynurzać. Wir wyobraźni może wciągnąć nas i statek i nikt nie wie gdzie uda się wypłynąć...

Brak komentarzy: